piątek, 18 maja 2012

Oriflame, małe co nieco.

Powróciwszy do blogowania po dłuższej przerwie, spowodowanej sprawami czysto technicznymi ( Blueconnect bezprzewodowy, z ograniczeniem transferu danych - czy ktoś tego jeszcze używa?:/) postanowiłam Wam pokazać co sobie nabyłam ostatnio w Oriflame. Na zdjęcia nie załapał się jedynie krem do rąk o zapachu truskawek ze śmietaną, bo nie tak dawno wylądował w torebce i zupełnie o nim zapomniałam. W sumie w tym momencie wypadałoby się również przyznać, że zostałam konsultantką tej marki, ale głównie dla samej siebie, ponieważ za każdym razem kiedy przeglądam katalog mnóstwo produktów kusi, a wiadomo, nie ma to jak mały rabacik. ;) 


Poniżej seria Pure Nature i znany już pewnie nie jednej osobie olejek z drzewa herbacianego i rozmarynu oraz korektor wysuszający i maskujący wypryski. Oba produkty przeznaczone są do cery normalnej i tłustej, a stosowane punktowo mają za zadanie eliminować niedoskonałości skóry. Póki co jednak poczekają sobie u mnie na te gorsze dni. ;)


 Krem Optimals Oxygen Boost, dotleniająco- nawilżający.  
Prawda, że obiecujący w nazwie?


Oraz kapsułki z tej samej serii,  sztuk 14, na całe dwa tygodnie kuracji. Po ich użyciu skóra ma wyglądać na dotlenioną i gładszą. Pomagają chronić przed zanieczyszczeniami ze środowiska. Oba produkty mają wysoką ocenę na forum Oriflame i oby się potwierdziła.


I na koniec coś, czego aż żal byłoby nie wypróbować za cenę ok. 4 i 2 zł. Czyli błyszczyk Liselotte Watkins oraz olejek na gorąco z kokosem i mleczkiem ryżowym.
 

A Wy mieliście do czynienia z którymś z wyżej wymienionych produktów?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszelkie uwagi mile widziane. (: