piątek, 15 czerwca 2012

Wredna Marchewka i Marudny Smerf.

Czyli moje pierwsze luźne skojarzenia, po zobaczeniu tych dwóch buteleczek. :) Dzięki mojej Najlepszej ( czyt. przyjaciółce K.), która bezproblemowo odnalazła się w świecie niemieckich drogerii, mogę dzisiaj cieszyć nimi swe oko. Jestem jednak nieco zaskoczona, bo co do marchewki, byłam święcie przekonana, że będzie ona soczystą pomarańczą, której w swych zbiorach jeszcze się nie doczekałam, a smerf, nie okaże się smerfem, tylko najczystszym błękitem! No ale jak się nie ma co się lubi.. to trzeba się powoli przekonać do tego co się ma. I w sumie, to już się z nimi nawet polubiłam i przekonałam. 

 

 Występują: 

741 Notice Me! - pseudonim Wredna Marchewka.
530 Charming - pseudonim Marudny Smerf.





Jak widać na powyższych i poniższym obrazku, pierwszy na tapetę poszedł Smerf, może dlatego, że Marchewka jeszcze trochę mnie odstrasza. Muszę powoli się z nią oswoić, że mi na paznokciach wyląduje. A Smerf, całkiem przyjazny i wcale nie kapryśny. Szybkoschnący. Właściwie o pierwszej warstwie mowa, bo drugiej, to już wolałam za szybko nie testować. Mam tu na myśli odporność na uszkodzenia zaraz po wyschnięciu. ;) Pierwsza warstwa wyszła mizerniutka i strasznie przejrzysta w porównaniu do innych marek moich lakierów, ale to nic, bo po to jest druga, żeby już żadnych prześwitów nie było. Konsystencja wydaje się dość rzadka, ale świetna w użyciu. No i bardzo wygodny, szeroki pędzelek. Póki co same atuty. Nie zapominając oczywiście o cenie regularnej ok. 1,50 Eu, która też niewątpliwie do nich należy. A tak się oto prezentuje mój nowy mały przyjaciel:



I z całą pewnością nie ostatni z p2. :)
Smerfnych snów!

Edit: dorzucam jeszcze jedno zdjęcie, bo po powyższym można mieć nieco mylne wyobrażenie o kolorze, który jest jednak nieco mniej jaskrawy:


8 komentarzy:

Wszelkie uwagi mile widziane. (: